Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Piłkarski anioł – „Ted Lasso” [RECENZJA]

W erze wciąż rozrastających się platform streamingowych tydzień za tygodniem mają premiery coraz to nowe seriale, którymi rynek jest już przesycony. Z tego powodu bardzo trudno w morzu produkcji znaleźć te wartościowe, będące w stanie przebić wszelkie nasze oczekiwania i wpłynąć długofalowo na nasze myślenie. Gdyby nie rekomendacja przyjaciela prawdopodobnie nigdy nie spojrzałbym nawet w stronę Teda Lasso, ponieważ otoczka piłkarska jest mi dość daleka i raczej sam z siebie nie zainteresowałbym się tym serialem. Cieszę się jednak, że to zrobiłem, bowiem jest to jeden z najcieplejszych i najbardziej wartościowych seriali, jakie kiedykolwiek widziałem. Prawdziwa perła w katalogu Apple TV+.

Nowy dom

Fabuła serialu rozpoczyna się, gdy Rebecca Welton (Hannah Waddingham) wykupuje klub AFC Richmond i w roli trenera klubu zatrudnia amerykańskiego szkoleniowca futbolu amerykańskiego – Teda Lasso (Jason Sudeikis). Amerykanin nic nie wie, ani na temat piłki nożnej, ani Wielkiej Brytanii. Jest to jednak zgodne z założeniami Rebeki, planującej doprowadzenie do upadku klubu, aby zrobić na złość byłemu mężowi Rupertowi, który był jego poprzednim właścicielem. Nowy trener drużyny postawiony jest więc w bardzo trudnej sytuacji – musi nauczyć się życia w zupełnie obcej dla niego kulturze, poznać zasady rządzące „egzotycznym” sportem oraz, co najtrudniejsze, przekonać do siebie całą drużynę Richmond oraz jej fanów.

Piłka to miłość

Cały główny wątek serialu zasadniczo służy ukazywaniu niezwykle barwnego życia członków klubu oraz osób go otaczających. Bohaterowie płynnie przewijają się przez przez cały czas trwania akcji, i każdy dostaje tutaj swoje przysłowiowe „pięć minut”, dlatego trudno jest w tym wypadku zastosować typowy podział na postaci pierwszoplanowe i epizodyczne. Poza głównymi Tedem oraz Rebeccą, moimi ulubieńcami są: naburmuszony trener Roy Kent (Brett Goldstein), rezolutna Keeley Jones (Juno Temple), oraz wiecznie pewny siebie Jaime Tartt (Phil Dunster). Oczywiście barwnych osobowości jest tu więcej, jednak ta trójka na pewno zapadnie mi na długo w pamięci, ponieważ wszyscy przechodzą w trakcie serialu głębokie przemiany, ewoluując na naszych oczach. Można powiedzieć, że doskonała gra aktorska sprawia, iż „kradną” każdą scenę, w której występują. Najbardziej zapadł mi w pamięci Roy, który sprawia, że każda scena, w której bierze udział mogłaby być moją ulubioną, jednak równie wart uwagi jest wątek poboczny Jamiego. Ten bohater w ciągu trzech sezonów przechodzi zdecydowanie największą przemianę, która jest nakreślona na tyle wiarygodnie, że widz jest skłonny zaakceptować ją bez zastrzeżeń. Generalnie scenarzystom i aktorom należą się wielkie pokłony, bo wydobyli oni maksimum potencjału tkwiącego w każdej z wykreowanych na ekranie postaci.

Howdy!

Osobna wzmianka należy się jednak gwieździe jaśniejącej niczym Słońce – Tedowi. Początkowo może on sprawiać wrażenie postaci najbardziej jednowymiarowej ze wszystkich; wiecznie uśmiechnięty optymista, który służy za oparcie dla każdego wokół, co mogłoby czynić tą postać straszliwie papierową i nudną. Tak jednak nie jest, a główny bohater to postać z krwi i kości, mająca rozterki i życiowe trudności. Wątki Teda przedstawiane są z niezwykłą czułością i taktem oraz przypominają widzom, że nikt nie jest idealny, a nawet osoby wiecznie uśmiechnięte, pod maską spokoju oraz optymizmu mogą skrywać swoje nieszczęście i tragedie. Postać kreowana przez Jasona Sudeikisa błyszczy zwłaszcza w drugim sezonie, w którym sceny związane z jego bohaterem niejednego widza doprowadzą do łez. Ted pozostaje postacią pierwszoplanową do końca serialu, jednak w ostatnim sezonie jego blask przygasa i schodzi na dalszy plan. To lekki zawód, zważywszy na to, że produkcja tworzy zamkniętą całość i prawdopodobnie nie zobaczymy już więcej tego bohatera na małym ekranie.

Piłka to życie

Jako się rzekło, główną osią na której osadzony jest serial, to futbol w Wielkiej Brytanii, nie mogło w nim więc zabraknąć meczów i wątków z nimi związanych. Ten element jest niestety jedną z kwestii najbardziej krytykowanych przez odbiorców – to raczej lekki dramat w otoczce futbolowej, a nie program stricte piłkarski. W serialu widzom zazwyczaj nie pokazuje się meczów w pełnej okazałości, a z postaciami zdecydowanie więcej czasu spędzamy w szatniach czy w budynku klubu. Sam temat piłki i mistrzostw, w których udział bierze Richmond, jest potraktowany raczej swobodnie i mało poważnie, a większość kłopotów z nimi związanych jest rozwiązywana poprzez zastosowanie przez scenarzystów „chwytów” znanych od czasów antycznej Grecji, czyli deus ex machina będące remedium na każą, nomen-omen, podbramkową sytuację. Dla części z oglądających może być to odpychające, choć moim zdaniem piłka nożna jest tylko tłem dla perypetii tych wszystkich świetnie napisanych postaci, a nie na odwrót. Mimo tych drobnych niedociągnięć, uważam, że serial robi dobrą robotę w przybliżaniu piłki nożnej laikom oraz ocieplaniu jej wizerunku. Sam nigdy nie interesowałem się tym sportem, ale dzięki produkcji Apple TV+ zyskałem do niego dość pozytywne nastawienie i nawet obejrzałem parę prawdziwych meczów.

Sinusoida emocji

Na koniec chciałbym wspomnieć o problemach poruszanych w Ted Lasso, a jest ich tutaj na pęczki. Scenarzyści podejmują każdy temat w sposób bardzo empatyczny, bez wartościowania i oceniania kogokolwiek, starają się na każdy problem spojrzeć w wielu perspektyw. Serial mierzy się z takimi tematami jak radzenie sobie z traumą oraz stratą, podnoszenie się po porażce, próbę odnalezienia siebie w nowym środowisku czy wątpienia w siebie. Nie ma w nim wątku, który byłby potraktowany po macoszemu lub został strywializowany. To niezwykle mądra i pouczająca produkcja, która ma szansę stać się ponadczasowym klasykiem właśnie ze względu na mnogość podejmowanych tematów oraz pokazywanie sposobów w jaki mogą być rozwiązywane. Moim zdaniem najlepsza jest druga seria – kilkukrotnie zrzuca na widzów emocjonalne bomby i porusza istotę bolączek i przeciwności, z jakimi każdy z nas może się konfrontować w swoim życiu. Po drugiej stronie stoi sezon trzeci – niestety, brak mu jakiejś centralnej osi fabuły, przez co nowe wątki nie mają wspólnego punktu zaczepienia. Mimo, że z opowieści snutej przez twórców nadal można wyciągnąć wiele nauk, a jej zakończenie jest wyśmienite, niestety sezon ten nie zapada w pamięć tak bardzo jak poprzednie.

Zobacz też: Piękno pająków – Spider-Man: Poprzez multiwersum [RECENZJA]

Perła w oceanie

Ted Lasso to dla mnie serialowe odkrycie roku. Wśród średniej jakości seriali wypuszczanych nagminnie przez takie tuzy rynku jak Netflix czy Disney+, bardzo łatwo pominąć mniejsze produkcje, cieszące się (jak się okazuje niesłusznie) niewielkim rozgłosem. Jest to produkcja przyjemna, kompletna i, co najważniejsze, wartościowa. Mógłbym rozpisywać się o niej godzinami – nie wspomniałem choćby o absolutnie bezbłędnym brytyjskim klimacie, który wręcz wylewa się na widza z ekranu. Uważam, że każdy, kto jeszcze nie miał możliwości zapoznania się z tym serialem, powinien dać szansę zarówno sobie i choćby kilku pierwszym odcinkom. Gwarantuję, że nie będzie to czas zmarnowany.

Serial jest dostępny na platformie Apple TV+.