Co łączy Richarda Castle’a, tytułowego bohatera obsypanego nagrodami serialu o autorze kryminałów pomagającemu policji i Barney’a Stinsona, podrywacza z „Jak poznałem waszą matkę”, którego słabość do kobiecych wdzięków ustępuje tylko słabości do garniturów? Odpowiedzią jest… reżyser „Avengersów”
Ta mała gra w „liczbę Kevina Bacona” ma swoje źródła w 2007 roku, gdy amerykańscy scenarzyści filmowi i telewizyjni podnieśli głos sprzeciwu wobec niesprawiedliwego podziału zysków (o czym wspominałem tutaj). Misterna maszyna przemysłu filmowego zaczęła zwalniać, a cała branża zachowywać się jak nieużywany mięsień – jeśli nie obumierała, to na pewno wiotczała w oczach.Aktorzy, reżyserzy, operatorzy czy oświetleniowcy – wszyscy tracili posady. Nie ma nic gorszego niż bezczynność na bezrobociu dla kreatywnego człowieka, a takim z pewnością można nazwać Jossa Whedona odpowiedzialnego za filmową wersję przygód bandy superherosów Marvela . To właśnie jako sposób na przełamanie jego prywatnej stagnacji powstał internetowy serial „Dr. Horrible’s Sing-Along Blog”, który dziś obchodzi 5. rocznicę premiery.
Nie ma nic gorszego niż bezczynność na bezrobociu dla kreatywnego człowieka, a takim z pewnością można nazwać Jossa Whedona odpowiedzialnego za filmową wersję przygód bandy superherosów Marvela . To właśnie jako sposób na przełamanie jego prywatnej stagnacji powstał internetowy serial „Dr. Horrible’s Sing-Along Blog”, który dziś obchodzi 5. rocznicę premiery.
Główne role w swoim małym projekcie scenarzysta „Toy Story” powierzył Neilowi Patricowi Harrisowi (Doktor), Nathanowi Filionowi (Captain Hammer –antagonista głównego bohatera) i Felicii Day (obiekt rywalizacji przeciwników). O ile Harris z ciekawą rolą w nieźle rokującej produkcji „Jak poznałem waszą matkę” mógł czuć się dość spokojnie w niespokojnych czasach serialowego kryzysu, o tyle dwoje pozostałych aktorów takiego komfortu nie miało: Day większe role dostawała tylko w filmach i serialach, o których już nikt nie pamięta ( jej sytuacja za bardzo od tego czasu się nie poprawiła…), zaś przyszły odtwórca roli Richarda Castle’a był praktycznie bezrobotny i najbardziej z całej trójki angażował się w różne internetowe przedsięwzięcia.
Jak sama nazwa wskazuje, produkcja to coś na kształt musicalu, tyle że bez tabunów tancerek, teledyskowego montażu i morza confetti jak w filmach Luhramanna. „Dr. Horrible’s…” kręcono domowymi metodami w garażu i na przedmieściach. Oszczędność scenografii i skromne środki nie przeszkadzają Whedonowi rozwinąć skrzydeł wyobraźni. Przekonywującą iluzję rozmachu otrzymujemy pod postacią wpadających w ucho piosenek i dobrze prowadzonej kamery. Reżyser wyraźnie inspiruje się tutaj klasycznym „Little shop of Horrors” z mięsożerną rośliną i niezapomnianym Stevem Martinem w roli psychopatycznego dentysty. Kto dobrze wspomina „Little shop…” ten i „Dr. Horrible’s…” powinien poczuć się usatysfakcjonowany.
Przekonywującą iluzję rozmachu otrzymujemy pod postacią wpadających w ucho piosenek i dobrze prowadzonej kamery. Reżyser wyraźnie inspiruje się tutaj klasycznym „Little shop of Horrors” z mięsożerną rośliną i niezapomnianym Stevem Martinem w roli psychopatycznego dentysty
Jednocześnie serial ma formę internetowego vloga tytułowego Doktora. I tutaj kolejna ciekawostka – choć obecnie Harris najbardziej kojarzy się z Barney’em to niegdyś, jako Doogie Howser, nieletni lekarz wzbudzał we wszystkich dzieciakach podziw i zazdrość: podziw, bo dorośli się go słuchali i zazdrość, bo w przeciwieństwie do nas miał PC-ta, na którym pod koniec odcinka pisał swój pamiętnik, czyli właściwie… prabloga. Whedon puścił tutaj takie oko, że pewnie do dziś bolą go powieki.
Tytułowy bohater internetowego serialu na co dzień prowadzi całkiem normalne życie, jednak tak naprawdę to początkujący złoczyńca z ambicją zostania przyjętym do Złej Ligii Zła. W osiągnięciu wymarzonego celu przeszkadza mu nieustannie superbohater-dupek z nadętym do granic możliwości ego Captain Hammer-Corporate Tool . Na swoim blogu Doktor zwierza się z uczucia do poznanej w pralni Penny (czyżby twórcy „Teorii Wielkiego Podrywu” – w której na marginesie Howarda Wolowitza gra Simon Helberg, który tutaj wciela się w pomagiera przyszłego złoczyńcy – puścili kolejne oczko do geeków?) i rozterek moralnych: lepiej być z ukochaną i porzucić marzenia o szemranej przyszłości czy odrzucić miłość i stać się superzłoczyńcą?